Ona : Olajkowuję to :-)

Dziś pierwszy dzień pływania, bo wczorajsza wycieczka sprawiła, że za późno wróciliśmy na pokład, a burze krążyły wokół.
Mamy wiec niedzielę, wczesną jesień i niezłą pogodę. Ruszamy, robiąc małą pętelkę po Iławskich marinach. Kierunek Makowo
podobno dobrze tam można zjeść. Na wodzie żaglówki w pełnej krasie i w ilości, której nie widzieliśmy w sezonie. Pięknie ..
Pogoda super. Dopływamy do Makowa. Cumujemy i wysiadamy…niedziela, więc odpoczywaczy dużo. Każdy z psem, no może co drugi
Nasz samiec alfa usiłuje wprowadzić rządy jednostki. Na przeciw tym planom staje miejscowy pies. Jest akcja. Miejscowi wyjadacze sączący piwo pod sklepem interweniują. Stają w obronie Django, który podobno zachował się lepiej. To nic, że wygrał w starciu.
Pan menel relacjonuje mi swój udział w jego zwycięstwie. Jest dumny, że jest zaklinaczem psów i chce pięć złoty na piwo.
Jasne. Wygrani stawiają i idą na rybkę. Niestety kultowa restauracja już zamknięta po sezonie. Jest za to inna mniej kultowa.
Mniej kultowa jest ikoną stylu lat dziewięćdziesiątych, proste menu, proste wykonanie i podanie. Staramy się to zjeść i z ulgą wracamy na łódź. Zostaje nam trochę ryby dla psa, on jednak stanowczo odmawia i układa ją ładnie na pokładzie, po wyjęciu ze styropianowego opakowania. Ponieważ jest niedziela i rusza F1, Krzysiek delikatnie sugeruje, żeby na dziko stanąć na Gierczaku, i dziwnym zbiegiem okoliczności, cumowanie zabiega się z rozpoczęciem wyścigu 🤯. Krzysiek bez kontaktu ogląda. Słońce piękne to wykładam na górnym pokładzie poduchy powyjmowane z pokrowców i pokrowce pozbawione poduch, niech schną. Idę za psem, który znowu dostał w posiadanie wyspę, bo pies bardzo chce mi ją pokazać. Fajny spacer i wciąż myślę, że posiadanie własnej wyspy jest super pomysłem. Wracam sama, bo Django biega w swoich ważnych sprawach, a tu dwie łódki obok naszej pełne fajnych panów. Cos tam zagaduję, że gdyby pies przybiegł to mój i niegroźny i idę zobaczyć jak Krzysiek ogląda wyścig. Ponieważ nie podzielam tej pasji to szoruję sobie rufę zdeptaną i nie tylko przez kaczki i obserwuję dyskretnie wysportowanych sąsiadów z łódek. Pojawia się też nagle inna żaglówka wprowadzająca nieco energii w nasze leniwe popołudnie. Żaglówka ta, w pierwszej kolejności osiada na mieliźnie na pełnych żaglach, potem chowa miecz i dryfuje prosto na nas całkiem szybko bo wiatr się zerwał, a żagle wciąż na masztach. Daję Krzyśkowi sygnał dźwiękowy i chyba robię to dobrze, bo zjawia się w samą porę, żeby swym męskim ramieniem odepchnąć od burty napierający na nią statek!!! Panowie z łódek również włączają się do akcji i nawet pomagają zacumować niesforną jednostkę. Bohaterskie to były czyny. Krzyś wraca do wyścigu. Panowie idą się ochłodzić. Niestety, przepłynąwszy delfinem budzący podziw dystans żegnają się ładnie i odpływają całkowicie na swoich jednostkach pływających. Wielka szkoda…Krzysiek kończy oglądać, ja też…bo odpłynęli i razem składamy w komplety poduchy i poszewki robiąc z nich tapicerkę na rufę i górny pokład. Wszystko suche. Łatwe to nie było wiec utrudzeni dostajemy w nagrodę dobrego whiskacza. Tymczasem przybija następna załoga…Fajna ekipa i nawet tolerują naszego super psa, który jako pan na wyspie kładzie się na kocyku, który sobie na pokładzie wymościli sąsiedzi. Rozmawiamy sobie o tym i owym, a tu znienacka ulewa. Lecimy po nasze ledwo co wysuszone piernaty. Wieczór umila nam stukanie deszczu w różnych tonacjach i tempie.

Jesień powoli ozdabia listkami pomost
Django sprawdza swoją wyspę
Wyspa jest piękna
Czeka na nas przygotowane drzewo
I patyki na kiełbaski
Pełnia sezonu zaczęła się po sezonie

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *