Witajcie! Nie chcemy monotonii, nie chcemy Was zanudzić, dlatego wchodzimy na następny level i przesiadamy się na Tytana! Zwiastun pojawił się w poprzedniej edycji , teraz już my pojawiliśmy się na Tytanie oficjalnie i zaczynamy podróż. Lekko nie będzie , klimat przez dwa tygodnie zrobił wszystko co mógł zrobić we wrześniu , żeby nie była to banalna luksusowa wycieczka z pocztówkowych tłem. Wieje, pada i może przymrozków nie ma , ale nie jest to pewne… Nie jesteśmy mięczakami , jesteśmy testerami dlatego jesteśmy zadowoleni , bo o to chodzi żeby było przetestowane ekstremalnie. Płyniemy w czwórkę ze sprawdzoną już załogą Marynią i Witkiem . Wczoraj zaokretowalismy się sumiennie w Marinie PTTK w Wilkasach. Zwiedziliśmy jednostkę i integracyjne zrobiliśmy partyjkę w „wsiąść do pociągu” , co zajęło nam cały wieczór . Polecamy tą planszowkę , bo to super zabawa! Łódka jest nowoczesna i dobrze wyposażona . Układ pomieszczeń zupełnie inny niż ten,do którego byliśmy przyzwyczajeni. Trzy sypialnie i fajna łazienka w suterenie, na pięterku salon z otwartą kuchnią i sterówka. Jest też taras z widokiem, niestety z powodu zmian klimatycznych chwilowo mało używany. Parter gabarytowo idealny zaopatrzony w odpowiednią ilość szafek i gadżetów bardzo nam się podoba. Pięterko trochę ciasne, chociaż może to przez Krzyska , który jest duży 🚶i przez pogodę, bo gdyby przestało wiać lodowatym deszczem siedzielibyśmy na tarasowych kanapach zamiast tłoczyć się w salonie i …🥃 Webasto zostało przetestowane dokładnie i dało radę. Z luksusów mamy jeszcze telewizory z Netfiksem sztuk dwa i wlasne łódkowe WiFi i to jest dobry pomysł . Po śniadanku popłynęliśmy popływać 🐟🐠🐋 całkiem niezłe to było . Tytan szedł dziarsko , my robiliśmy dziarskie miny, bo fale do tego zmuszały. Przepłynęliśmy Niegocin , kanał Giżycki i jezioro Kisajno. Za nami szły komunikaty o wichurze, przed nami mało było widać, bo padało . Zaparkowalismy zgodnie z zasadami sztuki w marinie Sztynort i pobiegliśmy do „córki rybaka” gonieni głodem i wspomnieniami kulinarnymi Krzyska. Warto było . Miętusy prima sport, sandacz w sosie kurkowym…mmm. Klimatyczne miejsce, w którym wita pies Szekla i dają ciepłe kocyki , co w naszym ostatnim klimacie zostało bardzo docenione. Na zewnątrz szaleje wiatr z deszczem i mimo, że chcieliśmy płynąc dalej zmieniamy decyzję i po obiadku wracamy porządnie przemoczeni na łódkę. Po drodze chcemy kupić Krzyskowi, który ma problem z uchem, czapeczkę, jednak podobno cały stan Sztynortu: 20 sztuk wyszedł od wczoraj, od kiedy zmienił się klimat na Mazurach. Skazani na areszt łódkowy płacimy w marinie za nocleg i wtedy nagle….pojawia się Słońce! Trudno, nasze przeznaczenie nazywa się Szynort. Zostajemy. Zajmujemy się turniejem w „planowanie” , czyli gramy w karty, do upadłego …Krzysiek już chyba wyleczony, bo każe sobie zakropić zdrowe ucho. Każdemu się może pomylić…






DOBRZE, ŻE NIE JESTEŚCIW W JAPONII. TAM DOPIERO CO WIAŁO.
NARESZCIE SIĘ DOKOPAŁEM DO TYCH TWOICH SUPEROWYCHN OPISÓW 😁