Wyspani w dziczy płyniemy do Rynu, żeby przesiąść się do auta i pojechać do Augustowa. Przy okazji odkrywamy „koniec sezonu” , który objawił się pustką na Jeziorze Szymon, czyli brakiem 'Fishbarki ’, od której byliśmy już lekko uzależnieni. Jezioro zmieniło się diametralnie bez tego centralnego mega punktu i nawet byłam lekko zdezorientowana geograficznie przez ten zabrany element krajobrazu. Fishbarka przycumowana w szuwarach rozwiązała jednak zagadkę. Trochę czasu nam zajmuje droga wodna, więc szybciutko przesiadamy się do Witkowego auta i jedizemy do Balt Yachtu. Krzysztof chce ucałować Pana na portierni, który nie przeczuwając naszych emocji wręcza Krzyśkowi pasek zębaty. Cały, nowy ,okrągły, niebywale piękny pasek zębaty. Wkładamy go z pieczołowitością do auta szukając mu bezpiecznego miejsca. Nasz okrąglutki pasek zębaty!!! Z radości i z głodu idziemy na obiad do znanego nam wcześniej z pysznych ryb „gospodarstwa rybackiego”. Głodni stajemy sobie grzecznie w kolejce, bo jest sobota i sezon wakacyjny, każdy wie! Mamy maseczki i sobie tam stoimy w słońcu, zamaskowani i podduszeni lekko. Po chwili niekrótkiej składamy zamówienie obiadowe i kupujemy też ryby wędzone na kolacje. Dostajemy pager i info, że szybko nie będzie. zajmujemy stolik i zajmujemy się czymkolwiek, bo już jesteśmy głodni. Godzina mija, za godziną…nagle pager dzwoni i miga !!! Czas na ryby!!! Najedzeni i z paskiem zębatym docieramy wieczorem na Benię po drodze ściągając do trudnego przypadku Doktora Jachta z Giżycka. Sobota…Giżycko…wartość naszej toalety rośnie w oczach ;). Po uzdrowieniu, myję ją delikatnie spoglądając na nią z czułością. Chętnych do sprawdzenia czy działa jest co najmniej czworo, to ich trochę podrażnię. Witki postanawiają zostać do niedzieli ,co stwarza okazję do zjedzenia wspólnie wędzonej rybki i pogrania w karty. Fajny wieczór.
🙂