Ona : teoria o zdrowym niemyciu

Witaj nowy dniu! Co nam przyniesiesz?                                                 Noc w marinie w Augustowie nastawia mnie wspomnieniowo.  Marina sama w sobie jest nieco retro , dyskoteka do rana grała hity mojej młodości czyli tez retro. Ogólnie nawet miło się tak zasypiało i gdyby nie pies pewnie byśmy poszli potańczyć . Byliśmy jednak lekko zmęczeni ostatnim tygodniem i przygodami , wiec nawet kultowa Augustowska dyskoteka nam nie przszkadzała. Rano wciąż  bardziej niedomyta z enerią rozpoczęłam podchody do prysznica , które skończyły się wystraszeniem kolejnej osoby błądzącej w ciemności , bo słońce na niebie , na brak okien nie pomaga. Wynieśliśmy psa z mesy , bo drabinka która jest zejściem, nas lekko przerasta , a mamy rączki do trzymania , dla psa jest ona do opanowania jedynie po cyrkowym przeszkoleniu. Nasz ma braki, wiec raz na dobę znosimy i wnosimy … dobrze że on taki smukły , tylko łapy rozczapierza , bo nikt go do tej pory nosić nie chciał i trochę się blokuje w przejściu. Pies ma tu ogólnie poligon, bo nie dosyć że łódka płynie i woda jest z każdej strony , to jeszcże kiwa. Kiwanie jest tu plagą, bo ruch jest duży i wszyscy starają się być dziarscy i szybcy. Skutkiem czego ostro falujemy. Poza tym jest pięknie i odkrywamy nieznane obszary. Słońce nam pomaga , wyjące silniki ścigaczy przeszkadzają i Django ma lekką shizę na ich temat. Dziś jest Djangowy dzień pierwszy na wodzie , wiec kręcimy się po okolicy i nie przedłużając aklimatyzacji wodnej cumujemy w oficerskim jachtclubie polecanym przez naszą locję. Ośrodek jest ładny , cumujemy przy pomoście niestety bez prądu i jak się okazuje bez mycia. Zaczynam mieć obsesję i nastawiam się priorytetowo do tematu. Wąską ścieżką poprzez las idziemy na ryby …smażone . Ryby znajdujemy wszelakie….czas oczekiwania na danie 1.5 godziny , chyba je łowią na imienne zamówienie. To idziemy do konkurencji, może i dobrze , bo w tym czasie fala zrobiona przez jedną motorówkę rzuca drugą na knajpkę z rybami z taką siłą , że przewraca krzesełka z ludźmi na pomoście . My zjadamy całkiem fajne rybki i zadowoleni wracamy do oficerów szukać prysznica. Dobrzy ludzie dają nam namiary na pole caravaningowe i atakujemy solo, bo wciąż nie jesteśmy pewni czy pies zostawiony na łódce nie pobiegnie nas szukać . Pięknie nie było, ale wypucowani po upalnym dniu czujemy się dziarsko. Kaczki i ryby pływają wokół łódki , pies udaje, że ich nie dostrzega, bo musiałby wejść do wody ….Znajdujemy papieskie krzesło i Krzysiek się gramoli i tyle podobieństwa z tego… Wracamy na barkę pisać, a przechodzące spacerowiczki pytają mnie czy to ta łódka , którą pływał Ojciec Święty . Skąd to posądzenie, nie wiem tym bardziej , że łódka jest czerwona i nie jest to szlachetny odcień. Ciemność zapada nad jeziorem i ciemność zapada wszędzie wokół . Hotel z pięknym ogrodem przy którym cumujemy straszy ciemnymi oknami ze wszystkich stron. Byliśmy w tym hotelu na kawie i teraz już wiemy czemu pani z recepcji poszła z nami do kawiarni, żeby uruchomić ekspres. Ciekawe gdzie tkwi sekret, bo okolica piękna i hotel też stylówa. Koniec weekendu zmienia tu rzeczywistość . Tak czy inaczej zostajemy w totalnych ciemnościach. Piękny park wokół hotelu ozdobiony mnóstwem ciekawych latarenki zgasł i zniknął . Dobrze , że nasza łódka sama swieci😜                                                                       P.S. Swoje papieskie fotki publikuje Krzysiek

1 thought on “Ona : teoria o zdrowym niemyciu”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *