Krzysiek rozrabiał zostawiony sam na Benii, a potem rozrabiał dalej już w doborowym męskim gronie, jednak nadszedł czas uporządkowania blogowego założenia. Pierwotny tytuł „Anka płyniemy, Krzysiek płyniemy ” obligował do pilnowania konwencji wspólnych rejsów i zapisów.W którymś momencie pasja Krzyska wymknęła się ramkom, i ponieważ jego czas pływania stał się czasem nienormowanym, a mój jednak miał swoje „turnusy” to trochę nam się wspólne pisanie zmieniło, a nawet jeśli rejs był wspólny to potem okazywało się ,że piszemy niesynchronicznie. Trzeba postawić pytanie, czy sumiennie i niezmiennie pilnować rozkładu nakładu, czy iść na żywioł, czyli na okresy weny Krzyśka, które dzieją się nagle i występują po okresach intensywnego szaleństwa 😮. Trudność tkwi w mojej pamięci krótkotrwałej, która nie pozwala mi za długo zwlekać z zapisem wrażeń i wydarzeń dnia, bo po dłuższym czasie nagarnia na moim dysku robią się mało dokładne. Krzyś najwyraźniej na to nie cierpi, bo może być tak, że w czasie rzeczywistym jest lekko pogubiony, jednak potem cudownym sposobem odtwarza sytuację całkiem trzeźwo 😀. Przedyskutuję z nim problem przy lampce wina, może się uda znaleźć wyjście. Tymczasem jesteśmy w Iławie. Stało się to wczoraj wieczorem i zakończyło mulami w Porcie 110. Plan na sobotę, miał na celu poranny wypad do Gdańska, bo mieliśmy tam sprawę. Wykąpani, najedzeni z wiernym psem u boku wyjechaliśmy z Iławy i dotarliśmy do celu według planu. Plan poprowadził nas na ulicę Długą…i tu czekała nas niespodzianka ! Los którego wyborów nie ogarniam sprawił spotkanie prawie niemożliwe ! Wpadamy sobie na przyjaciół rodziny Krzyśka, którzy mieszkają w Monachium. Czemu nie ! Cudowne spotkanie, spacer, lody , kawa. Do Monachium daleko, to Gdańsk proszę bardzo…w wybranym miejscu, o ustalonej porze. Da się ! Los nas umówił 😎. Jeśli takie zbiegi okoliczności się zdarzają to idziemy grać w totolotka! Załatwiamy Gdańskie sprawy i wracamy, po drodze w Miłomłynie jemy obiad w Kance, która okazuję się być na trasie do Iławy. Mijamy po drodze wielką burzę i spokojnie lądujemy na Beni. Jest pięknie burze krążą wokół, poza tym jest trochę późno więc, zostajemy w gościnnej marinie jeszcze jedną noc. Marina żyje marinowym życiem. Ta nasza Ecomarina Iława okazuje się dobrą, klimatyczną miejscówką. Bosman ma charyzmę. Ogólnie ekipa fajna, zobaczyli, że nasze materace mokną na górnym pokładzie zabezpieczyli i rozłożyli namiot na rufie, żeby tam poduchy nie zmokły i kaczki nie s…Więc kiedy po dłuższej absencji wróciliśmy na pokład Benia czekała zaopiekowana. Polecamy marinę !

Pozdrawiamy j&j,miło czasami Was zobaczyć przynajmniej na zdjęciach.
Wracamy już niedługo i na dłużej, to może uda się zrobić zlot. Pozdrowienia
A co to za wymysły z okresami szaleństwa ? Przecież Krzyś jest grzeczny jak baranek !
Tak? Bywa :-))