Ona : Ustalamy grafik

Już drugi dzień jesteśmy sami na wodzie i mimo, że wciąż się lubimy zaczynamy czekać na gości. Jutro płyniemy do Giżycka po Ewelinę i Marka,czyli nasza trasa powinna być w tamtym kierunku. To proste. Ruszamy skoro świt, bo Krzysiek jak nie zaśpi jest bardzo szybki. To pozwala nam na zdobycie miejsca w restauracji na wodzie, która to placówka interesowała nas od dawna, jednak ze względu na tłok wokół, nie dane nam było do tej pory znaleźć miejsca do cumowania. Teraz pięknie dopływamy. Panowie cumują nam dziób na jakiejś cieniutkiej cumie, na prawej knadze trochę asymetrycznie z jednej strony, twierdzą że tak ma być. Zamawiamy miętusa i obserwujemy sytuacje z cumowaniem. Jest to niezły system. Dokładnie nie rozkminiłam, ale łódki są przesuwane na jakiejś zasadzie firankowej. Przyczepione są do tej sztucznej wyspy,do liny puszczonej dookoła i jeśli któraś odpływa,to jedna z sąsiednich spokojnie zajmuje jej miejsce ,a następne dopływające cumują zawsze skrajnie. Podoba nam się tutaj bardzo i smakuje . Polecamy! Trochę się potem kręcimy w poszukiwaniu miejsc, które Marcin zaznaczył pinezkami na mapie. Krzysiek z nawigacja komórkową walczy z tematem, ja używam ludzika, bo Google nie proponują stateczków tylko autka , autobusy i inne popularne rozwiązania. Nasz ludzik brnie przez wodę, ale niestety miejsce docelowe zajęte. Szukamy innych opcji i jesteśmy wybredni, bo chcemy w słońcu i z miejscem do pływania. Znajdujemy. Nie pływa z nami Django dlatego jeśli do brzegu brakuje nam metr i jest to metr również w głębokości, bierzemy. Z psem było by nie do realizacji, bo woda byłaby nie do przebycia 🙁 Z jednej strony bez psa czasem łatwiej, ale jednak z kłapouchym na dziobie nasza popularność wśród mijanych wodniaków była znacznie większa. Ponieważ czas kiedy byłam apetyczną dużą blondyną już minął, to jednak pies na dziobie robił robotę . Piszemy sobie i czytamy i pływamy i nadchodzi czas głodu to wyciągamy super turbo grilla, który jest najlepszy, bo może stać na czymkolwiek i czegokolwiek nie nagrzeje. Krzysztof rozpala wg instrukcji żelem rozpalającym i pisze SMS-ową instrukcje dla brata 😜Powoli grillujemy. Fajny jest tu zwyczaj, że w miejscach na dziko są przygotowane drewna na ogniska i że zwyczajowo, tak powinno się je zostawić następnym . Niefajne jest szaleństwo niektórych na wodzie, bo wielkie motorówy z wielkimi silnikami robią fale, tylko trochę mniejszą od tsunami i jedna taka,tak nas rozbujała,że ze stania na piaszczystej łasze bardzo szybko przeskoczyliśmy w wielka kępę szuwarów i potem Krzysiek musiał sam Benie burłaczyć na spokojne wody. Dzień się kończy i ponieważ dziś jest plan na perseidy spadające, to włazimy na górny pokład i przykryci kocem czekamy, aż niebo zrobi się czarne i gwiaździste. I robi się. Cudownie tak leżeć i patrzeć prosto w kosmos. I nagle, błysk i strzała! Spadła gwiazda! Myślę sobie życzenie ,potem spada następna i jeszcze. Tyle mam tych życzeń, że nie wiem jak Krzysiek da radę 😇. Tak sobie leżymy w na skraju lasu, na dachu naszego Świata. Cudownie!

2 thoughts on “Ona : Ustalamy grafik”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *