Czerwone światło ostrzegało! Okazaliśmy ignorancję i zostaliśmy ukarani. Pierwszą myślą było szybkie dotarcie do następnej mariny, oddalonej lekko bardzo, więc należało zacząć podróż. I zaczęliśmy plan od odpalenia silnika, i tu skończyliśmy. Silnik miał plan inny. Opisowo podchodząc; staliśmy przywiązani do sygnalizatora, w miejscu niedozwolonym, bez wody pitnej, bo się wypiła, bez łazienki , bez kibelka i bez sensu…ale pogoda była ładna. No to dzwonimy po serwis, a Niemcy po policję. Serwis nie zdążył się zgłosić , policja wygrała. Przepytali nas dokładnie z faktów i czasu akcji i na szczęście odpłynęli sobie. Może dlatego, że to były policyjne kobiety? A my się opalamy i czekamy , czekamy , czekamy…
Nagle …Pan mechanik ! Nadzieja ! Potem drugi Pan mechanik…problem okazał się wyzwaniem. Ale mimo, że pompa paliwowa padła, mechanicy są geniuszami w naprawianiu kibelka i prysznica, może nie odplyniemy ale będziemy czyści. Panowie po niemiecku wymieniają się uwagami, my po polsku ustalamy co będziemy jeść, jak kiedyś będziemy mieć dostęp do jedzenia, teraz silnik i panowie zajmują całą przestrzeń wewnątrz łodzi. Jest 16-ta, jesteśmy głodni.. Wokół pełno łodzi oczekujących na otwarcie śluzy. My parkujemy przy sygnalizatorze, na którym wisi telefon , komunikujący ze śluzowym. Tylko my możemy chcąc, nie chcąc do niego dotrzeć . Maciek zgłasza każdą dopływającą jednostkę. Ma co robić zwłaszcza, że zgłasza po angielsku,co nie jest dla śluzowego komunikatywne i ten odpowiada cobądź. Maciek przekazuje dalej, robi się głuchy telefon. Łodzi oczekujących wokół jest kilkanaście . Czuję się oblężona. Bardzo tu ciasno…na pokładzie siedem osób , wokół tłum.

Żeby tradycji stało się za dość przybywa policja. Nie potrafi zrozumieć, co tu od rana kombinujemy. Jest jednak niemiecki pan mechanik mówiący po niemiecku. Oznajmia policji , że jest ferig i to jest hasło dla wszystkich . Policja się cieszy i odpływa, łodzie wokół też, bo mają zielone i kiwają nam życząc miłych wakacji. My cieszymy się najbardziej , bo mamy silnik działający, łazienkę i odzyskaliśmy powierzchnię mieszkalną…będziemy jeść . Życie znów staje się fajne płyniemy… Pięknym kanałem Havela i jest prześlicznie , cumujemy w marinie całkiem klimatycznej i jemy winersznycel i pijemy piwo czyli folklor miejscowy tym razem nas zauroczył i kupujemy dla całej załogi kowbojskie kapelusze z szlajfką z nazwą knajpki…Język wciąż jest problemem, tak dużym, że Krzysiek, dobra dusza, chcąc pomoc biwakowiczce, która bardzo spontanicznie przybiegła usiłując wytłumaczyć problem, pobiegł na pomoc zabierając ze sobą off na komary i spiralę trociczkową odstraszająca owady, a dziewczynie jak się okazało wyciekał gaz z butli. Jednak producent butli to przewidział…bez fajerwerków
KURCZE, ALE MACIE FAJNIE ??
Fajne przygody , nie ma to jak mechanik złota rączka na pokładzie , no ale to 21 wiek i macie telefon