ona: Wyspiarskie Życie

Na wyspie nam się podoba, jednak jesteśmy podróżnikami i płyniemy sobie na inną wyspę. Po drodze skręcamy do Miłomłyna po chleb, prąd i wodę do mycia i do picia.
W naszym przypadku, to dwie różne wody. Śluzujemy się i śluzowy kieruje nas do prywatnej przystani. Przystań miła i jest prąd woda i blisko do sklepu. Wszystko się udaje załatwić w godzinę…i za ten czas plus prąd i woda do łodzi kasują na 70 zeta. Płacimy i odpływamy…na zawsze. Mamy co trzeba i stajemy na Małym Gierczaku.
Lubimy tę wyspę i pies też. Okazuje się, że nie tylko my. Przy pomostach para łódek. W jednej pies, co prawda cumujemy w pewnej odległości, ale nie wiem czy psy się dogadają.
Idziemy na spacer z Marysią i psem, zrobić obchód. Wyspa nie jest duża, raczej jajowata ;-)) ale ścieżka nie prowadzi dokładnie wzdłuż brzegu. Są tu krzaczory i chaszcze, a ponieważ ja potrafię zgubić się wszędzie wiec gubię się skutecznie też na małej jajowatej wyspie. Po kilku ślepych próbach i próbach na oślep docieramy prowadzeni
przez psa który się nie gubi. Trochę umorusane, ale ogólnie zadowolone.

Liczę, że pies wywącha drogę
Wywąchał i odpoczywa

Z wyspy następnego ranka przenieśliśmy się do Siemian, a tam część załogi przeniosła się do przyczepy. W dwójkę z Kapitanem ruszyliśmy do Iławy, gdzie robiliśmy pakowanie i sprzątanie. Przy okazji poznaliśmy ciekawego Wodniaka z sąsiedniej jednostki, ale o tym napisze Krzyś, bo tu w grę wchodzi technika za duża jak na mój rozmiar czaszki. Jest jednak nadzieja, że jeszcze się spotkamy, bo podobne są nasze drogi. Zatęskniliśmy wieczorem za naszą załogą i umówiliśmy się z Marysią i Witkiem na kończącą trip kolacyjkę w Porcie110. Jak zwykle smacznie 😋

Następny odcinek w przyszłym tygodniu. Kilka dni spędzimy w domu i wracamy na Benie

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *