Ten wpis nie jest jednym z wielu.Ten wpis jest wpisem emocjonalnym. Pierwowzór zaginął w mrokach internetu. Wyobraźcie sobie, że był to majstersztyk blogowych możliwości, i jest nie do odtworzenia. Internetowa burza go zabrała. Kilka stron pracy …
Po pierwszej furii wyjęłam laptop z kosza i wypuściłam Krzyśka, bo to On okazała się winnym, z kajuty 😉
Teraz zacznę raz jeszcze. Przyjechani, wypakowani,wyspacerowani poszliśmy sobie spać spokojnie. Obudził mnie ziąb. Okazało się, że vebasto bez paliwa nie współpracuje, a tak się stało. Paliwo stało obok i czekało. Trudno było jednak uruchomić to urządzenie, bo ono już się zbiesiło,i nie chciało się zaciągnąć. Krzysiek jednak dał radę, zrobił coś w rodzaju masażu kanistra i dumny z siebie poszedł nalewać wodę do łódki. To było wybitnie zajmujące, od ostatniej bytności wprowadzono tu system kart przedpłaconych, które jednak są oszczędniejsze niż ich użytkownicy. Chcąc nalać do pełna, trzeba wciąż biegać i przytulać kartę do czytnika, a ona tajnie coś kasuje i nikt chyba nie wie ile i za ile zapłacił. Woda sobie leciała, potem nie leciała, potem leciał Krzysiek, potem znowu woda i td…
Kiedyś to się skończyło i pojechaliśmy na wycieczkę autem, bo na pływanie było za mokro🙄 Pierwszy punkt Szymbark, ruiny zamku. Super sprawa,kod QR zrobił nam wirtualnego przewodnika i mogliśmy się dowiedzieć co widzimy, a nawet czego nie widzimy, bo pokazał nam wnętrza baszt inne niewidoczne z zewnątrz pomieszczenia. Punkt drugi Jezioro Jasne, pływają w nim tylko dwie ryby, no może dwa gatunki, bo ma ph inne niż przewidziane dla jezior. Do jeziora idzie się z parkingu prawdziwym pięknym lasem, bezludnym, za to opisanym gdzieniegdzie tabliczkami,z nazwami gatunków. Podobało nam się bardzo. Następny punkt to Jerzwałd i dom Zbigniewa Nienackiego, niestety oprócz tabliczki na ścianie
z informacją, że tam mieszkał innej nie było, tzn.była, że w pies zły pilnuje.Tyle oglądania. Nastepna trasa prowadzi do Kamieńca, tam kiedyś bywał Napoleon, a teraz wpadają konie na świeżą trawkę. Po drodze wpadamy do Suszu na stare miasto i do kościoła, bo tam patronuje Św Antonii, a On nam odnalazł ostatnio parę zgub, więc poszliśmy przypomnieć o lornetce. Kościół z zewnątrz piękny, chociaż na wszystkie strony wystawały z dzwonnicy anteny nadawcze, wewnątrz nas zachwycił gotyckim wnętrzem. Za to ledwo udało nam się znaleźć synagogę i szkoda, ze stoi zaniedbana. Na obiad
celowaliśmy w Bałoszyce. Miał być pałac z restauracją, był z hotelem i nie karmił takich co nie mieszkają. Znaleźliśmy za to Biały Czakran,
Miejsce o potężnej tajemniczej energii. Poczuliśmy wewnętrzne wibracje, dopiero ogrodnik nas uświadomił, ze czakram został zabrany, bo się zepsuł i przywiozą nowy. Cóż..
Zaczęło padać wielkim deszczem, dobieglismy do auta mokrzy i znaleźliśmy w Iławie gęsią restaurację całkiem całkiem. Tak skończył się nasz wypad, bo teraz pada, leje, grzmi , błyska i pada. Taki mamy klimat







WIDZĘ ŻE WSPOMNIANY NA WSTĘPIE TEKST FAKTYCZNIE CI SIĘ ZMNIEJSZYŁ.
U MNIE W TAKIEJ SYTUACJI JEST ODWROTNIE – WPADAM W WIĘKSZY CIĄG, STARAJĄC SIĘ PRZYPOMNIEĆ SOBIE NA GWAŁT TEKST WCIĘTY PRZEZ JAKIEGOŚ KOMPUTEROWEGO CHOCHLIKA CIULIKA, GŁUPIEJĄCEGO NAJWYRAŹNIEJ NA WIDOK WYPOCIN PRZECIĘTNEGO ABSOLWENTA UNIWERSYTETU ASPIRUJĄCEGO CO NAJMNIEJ DO NAGRODY PULITZERA ….
Dziękuję za zrozumienie
Emocjonalny i genialny. To po czakranie 😀
Kupię sobie kanisterek paliwa i czakran gotowy
Uwielbiam ten wpis 🙂 Super!
Uwielbiam ten kawałek Świata ! Masz szansę sprawdzić temat 🙂