Ona: Zabawa w stylu folk

Hotelowo łódkowe życie jest intensywne mimo niedzieli. Umówieni dzień wcześniej podpływamy do pomostu w budowie, musimy uzupełnić prąd, bo już kilka dni bazujemy tylko na solarach, a ponieważ jesteśmy w czwórkę i działają dwie lodówki, to czas nadszedł. Podpływamy w umówione miejsce o umówionej porze, a tam szykuje się festyn kulinarny. Biegają telewizyjni spece, bo transmisja telewizji śniadaniowej leci na żywo. My wyglądamy niekoniecznie pokazowo, przynajmniej ja się nie czuję gwiazdą.
Na szczęście nasz pomost nie jest tym czym się Stare Jabłonki chcą pochwalić, może będzie jak już będzie kompletny.
Omijają nas więc, kamery razem z tym pomostem. Potrzebujemy chwilę na doładowanie i w tej chwili robimy śniadanko i idziemy festyn, chociaż festyn zaczyna się za parę godzin. Mnie się ten festyn w fazie tworzenia bardzo podoba. Ekipy telewizyjne biegają, kramy się rozstawiają, panie z zespołu gospodyń śpiewają. Łódeczki reklamowe pływają z vipami, Karol Okrasa zamyślony na pomoście, stoi sobie z zadowolona miną. Słońce świeci. Oglądamy to wszystko, nie możemy nic kupić bo mamy brak pieniędzy w gotówce. Zamawiamy na później to i owo i zabieramy się razem z nasza naładowaną prądem Benia. Zostawiamy ją pod hotelem i idziemy do kościoła pies też. Nie chcemy go zostawiać, bo upał i w łódce mimo, że otwartej mógłby być lekko podgotowany. Kościółek jest miły z wielkim kolorowym witrażem, my jednak z powodu psa i dlatego, że jest piękna pogoda stoimy na zewnątrz. Mrówki też. Przesuwam się. Mrówki za mną. Są szybkie dosyć i tak sobie migrujemy pod kościołem.
Pies chyba jedną przekąsił, bo nagle zaczyna wyrabiać dzikie harce. Tarza się w trawie zresztą soczystej i dosyć wysokiej. Wierni zewnętrzni są zainteresowani, a Django mknie raz na grzbiecie raz na brzuchu w każdym kierunku. W końcu trochę osłabł i nagle uszy zaczesał do tylu i tak został słuchając w skupieniu do końca mszy. My wracamy na festyn. A tu już inna sytuacja. Ludzi tłum telebimy, Okrasa na telebimach i przy stole na scenie. Staż pożarna dla atrakcji wyje od czasu czasu czym ma. Szaleństwo! Pies od tego wariuje bardziej niż od mrówek. Chcemy coś zjeść, bo to tutejsze specjały w dużej ilości są serwowane w większości kramików. Nie mamy jednak gdzie usiąść. Postanawiamy wrócić do łódki. Marysia z Witkiem jeszcze coś oglądają, my idziemy bo, pies i straż pożarna nie współgrają. Idziemy sobie i zerkamy na telebim, i wygląda, że Okrasa kończy i schodzi ze sceny, no to Krzysiek postanowił dać mu okazję do poznania kapitana statku i autora bloga i sobie Pana Okrasę zawłaszczył, bo kto dużemu zabroni :-)) Potem spokojnie na lodzi zjadamy świeżutkie karpiki jagnięcinę i inne takie. Marynia na kiermaszu wybrała piękną pikotkową, koronkową biżuterię, którą dostała od Witka
i wszyscy bardzo zadowoleni popłynęliśmy daleko od festynowego zgiełku. Na wyspę. Na kolację wędzony węgorzyk 😋

Wszystkie atrakcje i jeszcze wiecej
Syrena strażacka jest atrakcją ponad miarę
Węgorz okazał się. kosztownym drobiazgiem
Trudno to opisać

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *