Ona: Zabawa z wiatrem bez latawca

Wyspa kormoranów

Nasze plany rejsowe rodzą się od nowa każdego dnia. To wszystko wina pogody, głównie wiatru. Z powodu Beni, która jest trochę nie morska, musimy patrzeć w chmury i kombinować warianty. Od rana mamy deszczyk, jednak nie wieje i wiać nie powinno, to suniemy w deszczyku w kierunku Dziwnowa i dobrze nam się płynie. Dopływamy i dzwonimy do mariny , ale niestety nie mają dla nas miejsca. Robimy w tył zwrot nadąsani i mimo, że moglibyśmy na chwilę przycupnąć przy nadbrzeżu i pooglądać miejscowość, to nie chcemy , tacy jesteśmy. Ponieważ dalej nie wieje i fale są takie akurat, to zamiast oglądać mokre budki z pamiątkami postanawiamy przepłynąć zalew i dotrzeć do Międzyzdrojów. Tak się dzieje, bez przystanku i do skutku płyniemy do wieczora i znajdujemy marinę. Trochę się czuje zagubiona , bo mało kto mówi tu po polsku, ale dostaję świeżą rybkę i mój świat jest idealny. Poza tym jestem zadowolona, że udało nam się spokojnie przepłynąć zalew i chociaż wyciągnęłam z bakisty, aż dwa kapoki na wszelki wypadek, to byłam dumna z Beni i jej spokoju. Płynie się dziwnie, bo szlak wytyczony jest wąski, a każde zejście z drogi grozi utknięciem na mieliźnie. Nie ma pajacowania trzeba się skupić i wypatrywać kolejnych bojek. Zasłużyliśmy na długi odpoczynek

2 thoughts on “Ona: Zabawa z wiatrem bez latawca”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *